wiosna.
szkoła
kurwa, nie!
lato!
ale wciąż szkoła.
bogom dzięki, że już tylko tydzień.
może i nie jestem najmądrzejsza na świecie ale to nie powód żeby na mnie krzyczeć.
jestem wychowana bezkrzykowo. to coś jak bezstresowo, tyle że dzieci bezstresowe nie mają stresu a krzyczą a ja nie krzyczę, a za to mam stresy. szczególnie z chemią, duuużo stresu.
będę miała nawet średnią 3.5 jak na moją klasę to duuuuużo.
o geez, jak nisko upadłam. porównuję się z.. eh. z otoczeniem.
czekają mnie chyba fajne wakacje.
po raz pierwszy od dawna nie jadę do Belgii.
świat byłby ładniejszy, jeżeli cały mógł by być różowy, gdyby chciał.
i mądrzejszy, gdyby jednak wybrał normalną kolorystykę.
narysowałabym coś ładnego. ale nie umiem xP doszłam do wniosku, ze niektóre pomysły na rysunki mam naprawdę ciekawe, ale wykonanie pozostawia sporo do życzenia. i chyba właśnie tylko pobożne życzenia mogą coś poprawić.
widziałam dziś biskupa. nawet z tej okazji wyjęłam słuchawki z uszu, bo dość mądrze gadał.
ale ten istotny gest ze strony mojej moralno-etyczno-religijnej natury pozostał niezauważony przez resztę mojej klasy. więc pozostanę 'szatanem'. co jest dziwne, bo nawet się tak często nie ubieram na czarno. i co jest dziwniejsze, bo Szatan to facet.
ludzie mają za dużo wiary. nie wiedzą co z nią zrobić i upychają po kątach. czy kościołach. czy czymś.
czy bycie antyklerykałem czyni mnie kimś niereligijnym? imo nie. to mnie czyni tylko 'niewierzącą komunistyczną, ateistyczną morderczynią przykazań bożych'. a i jeszcze 'wiedźmą', ale tylko jak ktoś się dowie o kolekcji kadzideł i ofiar z małych dzieci.
powinnam znaleźć sobie coś do roboty, zaczynam myśleć abstrakcyjnie i włącza mi się cynizm.